piątek, 14 października 2016

Część 1. - Zwierzęta me love.

Me best friend dog <3

 Wspomniałam we wcześniejszym poście o tym,że  uwielbiam zwierzątka,( chomiki, rybki, konie, fretki, kotki, pieski i inne cudne animals) dlatego chciałam poświęcić teraz chwilkę na temat
 najbardziej lubianych przeze mnie zwierzątek mianowicie pieskom i kotkom. Postanowiłam podzielić troszkę tego posta na 2 części by rozłożyć nieco informacji (pss i nie obrazić fanek/fanów kotów i psów ( w końcu mamy podzielone społeczeństwo hihi wiecie o co chodzi).
Dobra, uwaga startuje !
Od zawsze lubiłam zwierzątka, mówiąc krótko nie wyobrażam sobie życia bez tych potulnych istotek. Aktualnie moim przyjacielem jest moja ukochana psinka Rossa. Piesek ma 4 lata, jest energiczny, oddany swojej pani, posłuszny i wesolutki.
 W tym momencie chciałabym  opowiedzieć jak Rossa trafiła do mnie, otóż......
Chciałam bardzo być posiadaczką pieska , gdyż miała wcześniej jamniczkę Sunię, z którą bardzo się zżyłam , niestety po 10 latach zdechła a ja okropnie to przeżyłam ( sami wiecie utrata ukochanego zwierzątka jest porównywalna z bólem po utracie bliskiej osoby z rodziny).
W moim życiu miałam także 3 koty: Rudą, Kit- Kota i Salema, ale o tym opowiem w 2 części.
Wracając do Rossy to w 3 gimnazjum, wymarzyłam sobie od rodziców na prezent urodzinowy ( nie myślcie czasem,że traktuje zwierzęta jak zabawki co to, to nie ! ) pieska, gdyż po tym jak pewnego dnia mój kot Salem nie wrócił do domku ( do tej pory nie wiem, gdzie kotek jest, myślę,że po prostu jak to kotki mają w naturze podążył swoją drogą ) a troszkę czasu upłynęło bardzo pragnęłam zwierzątka. Długo zastanawiałam się jaką rasę wybrać, ostatecznie w dokonaniu wyboru pomógł mi ojciec( opowiedział mi o swoim piesku pinczerku, który był bardzo inteligentnym czworonogiem z, którym  bardzo się zżył  )i wybrałam pinczerka. Tydzień przed urodzinami pojechałam z ojcem na umówione spotkanie z hodowcą piesków i wybrałam czarnego piesełka, którego nazwałam Lady. Niestety po powrocie z suczką do domku okazało się,że ciągle wymiotuje i jest bardzo osowiała, dlatego szybko zawiozłam ją do weterynarza. Dowiedziałam się od wet. ,że Lady jest zbyt wcześnie zabrana od matki i jest ostatnia z miotu co oznacza,że najsłabsza :( . Strasznie się przejęłam  informacją, jednak weterynarz uspokoił mnie,że lekki i dieta( gotowany kurczak, ryż i starta marchewka) pomoże pieskowi. Niestety po zaaplikowaniu leku i diecie, piesek dalej źle się czuł , postanowiłam pojechać ponownie do weterynarza by dał mu jakąś kroplówkę i pomógł mu, nie zdążyłam .... kiedy rano chciałam zabrać pieska to był nieruchomy....
Wpadłam w panikę, wzięłam pieska do jego nosidełka i pędem pojechałam samochodem do klinki, niestety było już za późno i piesek zdechł mi na kolanach.......
To było straszne miałam okropny żal do hodowcy, weterynarza i do siebie. Postanowiłam poinformować hodowcę o tym co się zdarzyło i wtedy powiedział mi,że ma jeszcze siostrzyczkę Lady mianowicie Rossę i w ramach jego błędu przywiezie mi pieska ( wiem,że utrata i zachowanie sprzedającego nie była do końca dobra, bo dał mi pieska szybciej niż powinien)  przemyślałam propozycję i postanowiłam się zgodzić.
Kiedy Pani (nazwijmy ją Kowalska) przywiozła mi pieska był zupełnie inny energiczny, chętny do zabawy, krótko mówiąc żywiołowy
 tak jak ja. Pokochałam Rossi od pierwszej chwili. Kowalska przeprosiła mnie za to co zrobiła ( ma na sumieniu pieska, chociaż nie do końca bo podczas kolejnej wizyty weterynarz powiedział,że Lady była po prostu za słaba i ostatnia z miotu + chora = tragedia ) i  postanowiłam jej wybaczyć i wypytać się o stan zdrowia pieska by nigdy więcej nie przeżyć tego co przeżyłam z Lady. Teraz chucham i dmucham na pieska i zwykły katar lub niestrawność Rossy traktuje poważnie. Rozalia bo tak też ją nazywam jest wspaniała! Uwielbia spacery, lubi się bawić, jest mega żywiołowa, zna różne sztuczki: hop, leżeć, daj łapę, daj głos, przynieś piłeczkę, szukaj kota bandytę ( hihi) . Uważam,że jest też bardzo inteligentnym czworonogiem, gdyż kiedy chcę wyjść do ogrodu stoi przy drzwiach wyjściowych, a kiedy chcę spać ( zazwyczaj jest to godzina 23 ) stoi przy schodach prowadzących do pokoi członków rodziny. Oczywiście Rozalka to modelka , uwielbia zdjęcia, kiedy widzi,że robię sobie " selfie" przybiega i również chce je mieć ze mną ! hahah
[Przepraszam,że nie mam tutaj zdj jamniczki i siostry Rossi, ale zdj zostawiłam na domowym lapku....]
Mimo,że teraz mój piesełek mieszka z moimi rodzicami i nie widzę go często ( tęsknie bardzo) to i tak zawsze bardzo chętnie do mnie przychodzi( chyba to właśnie do mnie najbardziej jest przywiązany , ponieważ zawsze leży u mnie w pokoju na swoim fotelu i czeka, kiedy pani w końcu przywędruje do domku). Spytacie czemu Rossi nie jest ze mną, już odpowiadam nie mam warunków dla mojego pieska, ponieważ studiuję, niedługo praktyki i najważniejsze mieszkam w akademiku co równa się z tym,że nie mogę mieć zwierzątka. No tak mogłabym mieć mieszkanie w Gdańsku, ale natłok obowiązków sprawiłby, iż piesek ciągle byłby w domku sam i strasznie by cierpiał ( Rozalka potrzebuje dużo ruchu, a 2 razy w ciągu dnia spacer i tak jest niewystarczający) .W domu pies ma duży ogród i mnóstwo miejsca, bo mamy spory dom. Chciałam jeszcze dodać,że taka przeprowadzka dla mojego czworonoga nie byłaby dobra, gdyż już raz przeżył przeprowadzkę gdy z rodzinką przeprowadziliśmy się z mieszkania do domku odziedziczonym przez mamę po śmierci dziadka. Piesek przeżył rewolucję, gdyż z z sympatycznego stał się okropnie wrednym dla obcych i czasem zdarzało się,że o mały włos nie pogryzł sąsiada.
Rozalkę teraz widzę raz na dwa tygodnie, ale dajemy radę ! Chodzimy na spacery i szalejmy podczas zabaw.
To tyle z mojej strony na dziś, trochę się rozpisałam. Pozdrawiam Was i Waszych czworonogów ! :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz